Tokio

Plecak w kuwecie i Ninja w Internecie

MoniaMonia

Pierwszego, bardzo - jak się później okaże - reprezentatywnego kontaktu z japońską kulturą (osobistą) doświadczamy już na lotnisku Tokio Narita, gdzie spokojni Japończycy stoją grzecznie w równych rzędach oczekując na kontrolę paszportową, a Pani monitorująca ten (i tak już usystematyzowany) ruch, z uśmiechem na twarzy i przepraszającym tonem informuje stojące obok nas turystki o zakazie fotografowania w tym miejscu.

Po raz drugi otwieramy ze zdziwienia zachodnie powieki, kiedy po sprawnym przejściu przez kontrolę paszportową przechodzimy do taśmy, na której już krąży spora ilość bagaży. My czekamy tylko na jeden plecak – drugi, mniejszy (z najpotrzebniejszymi rzeczami i sprzętem) zabraliśmy do kabiny. Kolejne walizki i torby w sprawnym tempie ukazują się oczom pasażerów, a w razie konieczności są dodatkowo obracane i asekurowane przez pana wyznaczonego do tego zadania przy wylocie podajnika bagażowego. Walizki płyną, liczba oczekujących współpasażerów topnieje, wraz z naszym poczuciem pewności, że za chwilę ujrzymy nasz plecak. Po chwili oczekiwania wszystko okazuje się jasne – plecaki są oddzielane od toreb i podążają do pasażerów po dystrybucji walizek. Dodatkowo są bardzo dobrze zaopiekowane – każdy jest usadowiony w specjalnym koszyku - kuwecie

Z kompletem bagażu udajemy się więc do punktu informacji na lotnisku, w którym dowiadujemy się gdzie mamy odebrać nasz mobilny internet NINJA czy wymienić wykupione wcześniej vouchery na Japan Rail Pass – specjalny bilet (nasz w wersji tygodniowej), uprawniający do poruszania się wybranymi pociągami dalekobieżnymi, koleją miejską, autobusami czy też zrzeszoną w sieci flotą statków.

Zarówno bilety JR PASS jak i pakiet internetowy (ten zamówiony na cały pobyt) wykupiliśmy miesiąc przed wylotem – wszystko dostarczone zostało do naszych rąk pocztą lotniczą, w ekspresowym tempie 3 dni po dokonaniu płatności.

WAŻNE 🔔
Przy odbiorze pakietu internetowego należy jedynie podejść do odpowiedniego punktu, wpisać swoje dane i godzinę odebrania zestawu. WAŻNE - urządzenia należy zwrócić przed wylotem (w tym samym punkcie na lotnisku, ponownie jedynie się podpisując z godziną zdania sprzętu). W skład pakietu wchodzi router wifi oraz ładowarka ścienna z wyjściem usb i japońską wtyczką, dzięki czemu korzystaliśmy z niej również do ładowania power banków czy telefonów komórkowych.

W punkcie JR odbieramy z kolei nasze tygodniowe karty przejazdu. Daty ważności biletu ustalamy sami w momencie wymiany voucherów. My zdecydowaliśmy się na aktywację trzeciego dnia pobytu – będącego jednocześnie początkiem podróży poza Tokio. Od razu zarezerwowaliśmy też miejsca w osławionym Shinkansenie na ten wyjazd. Po rezerwacji otrzymujemy dodatkowo blankiety z numerem wagonu, siedzeń oraz godziną odjazdu i przyjazdu na miejsce. W broszurce, którą otrzymaliśmy jeszcze w Polsce z voucherami JR Pass, w przewodnikach i w internecie znaleźliśmy informację, że warto taką rezerwację wykonywać chociaż z 2-3 dniowym wyprzedzeniem, a w przypadku świąt narodowych czy większych grup pragnących siedzieć obok siebie – czas ten wzrasta do kilku dni. Nie oznacza to jednak, że brak rezerwacji wyklucza nas z podróżowania. Można wsiąść do pociągu bez rezerwacji, natomiast należy ustąpić miejsca, jeżeli pojawi się osoba, która ma wybraną przez nas miejscówkę wskazaną na swoim bilecie. Zdecydowanie polecamy wykonanie rezerwacji (poza ścisłym sezonem i świętami wystarczy ją nawet zrobić dzień czy kilka godzin wcześniej, nam zdarzyło się rezerwować miejsca na 3 godziny przed odjazdem pociągu), ponieważ można się wtedy spokojnie rozsiąść w wygodnych fotelach i cieszyć się spokojem i widokami (o ile będziemy potrafili nadążyć za obrazami migającymi za oknem) lub po prostu posłuchać muzyki, poczytać książkę i zebrać siły na aktywne odkrywanie. Niemniej jednak Shinkansen jest pociągiem zdecydowanie pospiesznym i nie zatrzymuje się co chwilę, więc przy krótszych (np. godzinnych) podróżach ryzyko wędrowania po wagonie i ustępowania miejsca pasażerom z rezerwacjami znacząco spada. No dobrze, o podróżach i komunikacji w Japonii później. Wróćmy na lotnisko, z którego chcemy się dostać do tętniącego życiem Tokio.

Po wykupieniu biletu (ważnego do końca naszego pobytu) na trasie Narita – Tokyo wsiadamy do punktualnie odjeżdżającego Narita Ekspress i pędząc przez najpierw bardziej dzikie, zielone, obsadzone plantacjami ryżu, potem powoli coraz bardziej zabudowane podmiejskie drogi, gładko wślizgujemy się do innego świata, na którego eksplorację czekaliśmy od lat.

Po niecałej godzinie wysiadamy na gwarnej i pełnej śpieszących się Japończyków głównej stacji metra – Tokyo Station. Choć ilość rozgałęzień, drogowskazów prowadzących do kolejnych nitek metra i niezliczona ilość korytarzy może z początku przytłaczać, szybko okazuje się jednak, że damy sobie ze spokojem radę i nie spędzimy kolejnych godzin na próbach wydostania się z podmiejskiego świata jednej z największych metropolii na naszym globie. Wszystkie linie są dobrze oznaczone, a my korzystając z naszego nabytku w postaci Pocket Ninja Wifi każdorazowo weryfikujemy nasze połączenia w telefonie, wbijając miejsce naszego (chwilowego) przeznaczenia ;) Dzięki temu sprawdzamy jaką linią, o której godzinie i jak długo pojedziemy oraz możemy zweryfikować opcje połączeń, co pozwoli nam w momencie aktywacji naszego JR Pass-a korzystać z przejazdów w jego ramach, unikając dodatkowych opłat za podmiejskie metro. Oczywiście trasy JR nie pokrywają się w 100 % z rozległą siatką metra, ale wielokrotnie mogliśmy z naszej tygodniowej karty skorzystać, zarówno w Tokio, jak i Kioto, Osace czy Nikko.

Na samym początku doładowaliśmy też sobie kwotą 1000 jenów nasze karty Suica (te otrzymaliśmy od znajomego, który był w Japonii i przywiózł plastiki ze sobą). Karty można też oczywiście kupić, a przed wylotem oddać i otrzymać zwrot niewykorzystanych środków.

Jeżeli nie planujecie dalszych podróży i nie zamierzacie wykupić JR Passa, Suica będzie z pewnością praktyczną i wygodną opcją poruszania się komunikacją (honorowana zarówno w metrze jak i autobusach). Wystarczy przyłożyć ją do terminala w bramce podczas wejścia oraz opuszczenia stacji. Pobrana zostaje odpowiednia kwota (w zależności od długości przejazdu), a za każdym razem na pulpicie wyświetli się również kwota jaką jeszcze mamy do wykorzystania. Stan środków na karcie można też sprawdzić zawsze w stacjonarnych punktach zakupu biletów (przypominających trochę nasze bankomaty). W tychże można również zakupić kartonowy, jednorazowy bilet na dany przejazd, ale wówczas trzeba wybrać odpowiednią kwotę odpowiadającą przejazdowi. Suica wyręczy nas z tego typu przemyśleń ☺

WAŻNE 🔔
W przypadku komunikacji autobusowej warto wiedzieć, że do miejskich bolidów zwykle wsiadamy środkowymi/tylnymi drzwiami, a płacimy za przejazd/odbijamy się Suicą przy wysiadaniu z pojazdu. W przypadku gotówki warto mieć trochę monet do odliczonej płatności – niektóre automaty nie wydają reszty i nie przyjmują większych, papierowych nominałów. DODATKOWO – środkami zgromadzonymi na karcie można też płacić w wielu sklepach oraz np. za przechowalnię bagażu.

Po klimatyzowanym powietrzu samolotu i lotniska oraz pociągu – wychodzimy w końcu na świeże powietrze. Uderza ono w nas wilgocią i ciepłem przypominającym charakterystycznych „buch” po wyjściu z lotniska w tropikach. Wilgotność powietrza jest niezwykle wysoka, sięgająca czasami niemalże stuprocentowego poziomu w dżungli amazońskiej. Miejska dżungla w trakcie naszego pobytu oferuje wartości na poziomie od 75% do 96%. Zresztą, zgodnie z naszą urlopową tradycją (którą zaczęliśmy realizować bezwiednie, a kontynuować z lekkiej przekory) w Japonii lądujemy w trakcie trwania tzw. „piątej pory roku”, a mianowicie pory deszczowej, która dodatkowo potęguje odczucie lepkości i wody w powietrzu. Udaje się nam jednak zaznać całkiem sporej ilości słońca, a prawdziwa ulewa dopada nas tylko raz w trakcie całego wyjazdu.