Wodospad samobójców i podnoża góry Nantai

Kegon Falls i Jezioro Chuzenji

MoniaMonia

Rano mieszkanie opuszczamy razem z całą japońską rodziną. Mąż Yoko dojeżdża do pracy pociągiem niemal 2 godziny, znika więc jeszcze przed naszym zejściem na szybkie śniadanie. Tuż przed naszym wyjściem, w biegu charakterystycznym dla poniedziałkowego poranka, wyprawiane są dzieci. Od Yoko dowiadujemy się, że tutaj, w małej miejscowości nie funkcjonuje coś takiego jak szkolny autobus. Dzieci do szkoły docierają piechotą same – ale za to w małych, sąsiedzkich grupach, do których dołączają w miarę przemierzania ulic przez maluchów kolejni uczniowie. Wiek dzieci w takich grupkach był zróżnicowany – chodzi tu o bezpieczniejszy przemarsz maluchów i starszaków. Dzieci Yoko do szkoły miały około 40 minut drogi (w jedną stronę), którą przemierzają codziennie – bez względu na aurę za oknem.

My zostaliśmy przez naszą gospodynię podwiezieni na stację Hotsakuji, z której ruszyliśmy w znaną nam z poprzedniego dnia trasę. Naszym celem był przejazd do Nikko i dalej wskoczenie w autobus, który miał nas zabrać nad Jezioro Chuzenji i pod wodospad Kegon Falls. Yoko poradziła nam również odwiedziny podobno wartych zobaczenia, klimatycznych budynków, odnowionych ambasad (już nie działających, ale otwartych dla zwiedzających) Wielkiej Brytanii i Włoch.

Po dotarciu do Nikko udajemy się do informacji turystycznej, by zasięgnąć fachowego języka na temat naszej planowanej wycieczki.

WAŻNE 🔔
W ramach biletu (kosztującego 2000 yenów/osoba) możemy poruszać się dowolnym autobusem na trasie Nikko-Kegon Falls-Jezioro Chuzenji-Onsen. Takie rozwiązanie zdecydowanie się opłaca, ponieważ sam przejazd na trasie Nikko-Kegon Falls to koszt 1100 yenów – w jedną stronę. Dodatkowo – bilet ten jest dwudniowy i można z niego również korzystać podczas dojazdu do świątyń w Nikko – czego nie wiedzieliśmy pierwszego dnia (i zakupiliśmy, wspominany wcześniej całodzienny bilet na komunikację w tych okolicach). Jeżeli macie więc w planach dwudniową wycieczką po Nikko – zdecydowanie polecamy zakup dwudniowego biletu pierwszego dnia.

Po zakupie biletów w biurze otrzymujemy również darmowe pocztówki z Shinkyo Bridge. Parę minut później okazuje się dlaczego. Most jest bowiem tego dnia oblężony przez robotników i nie ma możliwości zrobienia malowniczego zdjęcia, na którym nie ujęło by się co najmniej kilku osób z obsługi. Na szczęście my uwieczniliśmy samotny most dzień wcześniej.

Droga z Nikko do Kegon Falls zajmuje około 45 minut i jest bardzo ciekawa, zwłaszcza w końcowej fazie. Jest jednokierunkowa, wąska i pod koniec składa się z samych zakrętów Dodatkowo – biegnie nad przepaściami, wśród wypiętrzających się gór. Największe wrażenie robi na nas droga powrotna – autobus przedziera się bowiem przez mleczną biel gęstej mgły i zdaje się jechać na pamięć, bo widoczność jest przerażająco mała. Doświadczenie kierowcy dostarcza nas jednak cało do celu :-)

CIEKAWE 💡
Wodospad Kegon Falls ma wysokość około 97 metrów. Po jego bokach znajduje się jeszcze około 12 mniejszych kaskad. Wodospad okryty jest mroczną sławą. Przyczyniło się do tego samobójstwo młodego japońskiego studenta filozofii i poety Misao Fujimura, który przed skokiem wyrył bezpośrednio na pniu drzewa pożegnalny wiersz. Niestety śladem nastolatka poszli kolejni młodzi ludzie, po czym dostęp do wodospadów został ograniczony.

Po kilkudziesięciu minutach wysiadamy z pełnego turystów autobusu u podnóży góry Nantai. W zasadzie na miejscu są dwa kierunki, w jakie można się udać – wodospad lub samo jezioro. Decydujemy się najpierw na spadającą po skałach wodę. Przechodzimy koło kramów z pamiątkami i jedzeniem, mijamy informacje o możliwych spotkaniach z małpami i zakazie ich karmienia. Małpy potrafią być bowiem wyjątkowo wścibskie, a czasami i agresywne.

WAŻNE 🔔
Z tabliczki informacyjnej w rejonie wodospadu dowiemy się, że buszujące w tym rejonie małpy atakują zwłaszcza dzieci, kobiety, no i oczywiście jedzenie – które poleca się szczelnie zamknięte trzymać w plecaku.

My w trakcie naszej wędrówki nie spotkaliśmy jednak żadnego z tych stworzonek. Płacimy „na bramce” 500 yenów od łebka i windą, obsługiwaną przez wyznaczoną do tego osobę, docieramy na miejsce, z którego mamy bezpośredni widok na kaskadę wody. Strumienie tańczą po skałach, rozpierzchają się uderzając o bloki i ostre kamienie bardzo malowniczo. Po wjechaniu windą, wodospad można oglądać z dwóch tarasów.

Niemniej jednak, kiedy zjedziemy już na dół, okazuje się, że można także krótką ścieżynką za oficjalnym wejściem dojść do bezpłatnego tarasu, z którego również widok na wodospad jest całkiem ładny i wiele nie ustępuje płatnemu widokowi.

Potem udajemy się w stronę Jeziora Chuzenji. Pusta okolica, przeddeszczowa aura, porośnięte zielenią góry, których szczyty spowite są mgłą, lekko psychodeliczne łabędzie łódki i cisza dookoła robią bardzo ciekawe wrażenie. Ta część miasta wydaje się bezludna i opustoszała czy wręcz - opuszczona. Rozpoczynamy spacer brzegiem jeziora – w stronę polecanych przez Yoko ambasad zachodnich krajów.

Po drodze mijamy pojedyncze kawiarnie, otwarte – choć świecące turystyczną pustką restauracje, zamknięte sklepy czy niszczejące nad brzegiem jeziora budynki. Na tym pustkowiu znajdujemy jednak niezwykłą perełkę – rodzinny sklep z drewnianym rękodziełem, w którym spotykają się trzy pokolenia – 91-letnia właścicielka, jej syn oraz wnuczka. W sklepie znajduje się cała masa artykułów z drewna z pieczołowitymi rzeźbieniami i pięknymi, misternie wykonanymi ornamentami. Wśród artykułów panuje duża różnorodność – od spodków, talerzyków, pudełeczek przez sporą ilość obrazów, wachlarzy, pałeczek aż do drewnianych przedstawień buddy, wartych aż do 2 milionów jenów (75 tysięcy złotych!).

Decydujemy się na zakup drobiazgu – delikatnej zakładki do książki, złożonej z metalowej nóżki oraz zawieszonego na nim drewnianego kwadratu, który ozdabiają ważki. Dodatkowo zostajemy od razu poinformowani przez wnuczkę właścicielki, że możemy podać grawer, który na miejscu zostanie wykonany. Zakładka jest prezentem dla teściowej, obdarzonej (na szczęście – kwadracik zakładki jest mały) krótkim imieniem, od razu więc notujemy na podanej kartce imię i czekamy na wykonanie. Zakładka zostaje umieszczona nieruchomo przy pomocy specjalnego imadełka i w przeciągu kilkudziesięciu sekund, naszym oczom ukazuje się gotowy grawer, wykonany własnoręcznie przez leciwą właścicielkę, bez użycia okularów. Pani przed przystąpieniem do pracy zlustrowała tylko uważnie wpisane na kartce imię i – gotowe, oryginalny prezent ląduje w pięknym opakowaniu, a potem w naszym plecaku.