Egzotyczny talerz
Kreolskie przysmaki

KUCHNIA KREOLSKA SESZELI
Kulinarne tradycje Seszeli (podobnie jak większość odłamów kuchni kreolskiej) utarte są w moździerzu razem z wpływami z różnych części świata. Znajdziemy tu smaki Afryki, Chin, Francji, Indii czy kuchni angielskiej. Znakiem rozpoznawczym i nieodłącznym jest powszechne stosowanie lokalnych produktów - świeżych ryb, owoców morza, wszędobylskich owoców oraz uprawiany w przydomowych ogródkach warzyw. Głównym dodatkiem do dań jest ryż - w seszelskich domach maszyna do jego gotowania jest na wyspach równie popularna, jak u nas mikrofala.
OWOCOWE KRÓLESTWO
Seszele to prawdziwy raj dla wielbicieli owoców. Znajdziemy je dosłownie wszędzie - w marketach, małych sklepach, na targach i przede wszystkim na często mikroskopijnych stoiskach przy drodze, skleconych czasem z kawałków skrzyni. Oczywiście te sprzedawane w handlu przydrożnym są tańsze, ale i szybciej dojrzewają (upalne temperatury nie pomagają w przedłużeniu ich świeżości). Warto więc zwracać uwagę na wygląd i zapach. Z reguły jednak - polecamy zakupy w takiej formie. Z reguły produkty są naprawdę dobre, a i często można liczyć na miłą rozmowę ze sprzedawcą.
Część z owoców składania się ku nam z okolicznych drzew i krzewów - zupełnie dzikich i oczywiście równie smacznych. To samo dotyczy niebiańsko smacznych kokosów, o których wspominałam w poprzednim poście na temat roślinności. Tu jednak dobranie się do miąższu i wody kokosowej wymaga więcej trudno, a najłatwiej wychodzi z maczetą.
Na większości plaż znajdziemy “sprzedawców detalicznych” tego wyspiarskiego rarytasu. Jeśli zauważymy sporą kupkę kokosowych łupin i usłyszymy charakterystyczne uderzenia maczety o owoc - możemy być pewni, że znajdujemy się u źródła kokosowych przysmaków.
Wśród owocowej rodziny znajdziemy również mango, arbuzy, ananasy, melony, awokado czy wszelkiej maści cytrusy.
Do najciekawszych naszym zdaniem należą:
- PAPAJA (melonowiec właściwy) - owoc o kształcie przypominającym kabaczek. Dojrzały miąższ ma kolor pomarańczowy, który spożywamy po uprzednim wydrążeniu (a w zasadzie wybraniu łyżką) ciemnych, gęsto skupionych nasion.
Papaja stanowi pyszny dodatek do dań mięsnych czy curry, orzeźwiająco wpływając na jej smak.
- KARAMBOLA (oksomian pospolity) - nazywana “starfruit”, czyli gwiezdny owoc (ze względu na kształt po pokrojeniu w plastry). Ma słodko-kwaśny smak, jest chrupiąca, soczysta i można zjeść ją całą (razem ze skórką i niewielkimi nasionami).
Podobnie jak papaja - bywa dodawana do potraw mięsnych czy ryb, czasem suszona i kandyzowana czy przerabiana na dżem. Jest też nieodłącznym elementem “owocowego plateru”, ze względu na swój estetyczny kształt.
-
POMELO (pomarańcza olbrzymia) - to owoc, którym zajadamy się też w miarę możliwości w Polsce. Skórka ma zielono-żółtą, czasami różową barwę. Słodki miąższ jest chroniony grubą, pokrytą woskiem skórką (maksymalnie do 5 cm). Smak owocu nieco przypomina grejpfrut, jednak nie ma jego charakterystycznej goryczki, którą zastępuje swoją słodyczą.
-
MARAKUJA (męczennica jadalna) - owoce to jagody wielkości mandarynek. Pod żółtą lub purpurową, twardą skórką skrywają całą masę nasion, otoczonych jaskrawo-żółtym żelem o intensywnym smaku i zapachu. Doskonale smakuje połączona z jogurtem naturalnym czy kefirem, nadając mu delikatnego, ale bardzo ciekawego smaku.
-
CHLEBOWIEC RÓŻNOLISTNY - gatunek drzewa, który wydaje te charakterystyczne owoce określa się też drzewem bochenkowym. Owoc jest sporej wielkości (30-90 cm długości, około 20 cm średnicy) i słusznej wagi (zwykle do 10 kg, rekordowe egzemplarze dochodzą do ponad 30 kg). Skórka ma kolor żółty lub zielony i pokryta jest gęsto usianymi, tępymi kolcami. Owoc można pałaszować na surowo (słodki, kleisty miąższ z nasionami). Często jest też przetwarzany na dżem.
- BANANY na wyspach odnajdziemy ich rozmaite odmiany - od malutkich, niesamowicie słodkich, przez średniej wielkości, jakie znamy z polskich sklepów, po ogromne banany pastewne - smakujące po prostu jak lekko słodkie ziemniaki :)
W AROMATYCZNYM GĄSZCZU PRZYPRAW
Seszele to także przyprawy, które mogą nas otaczać na każdym kroku - nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. O ogromnej powszechności drzew cynamonowych dowiedzieliśmy się dopiero podczas wyprawy trekkingowej z przewodnikiem na głównej wyspie archipelagu - Mahé.
Pośród dziesiątków przypraw znajdziemy na przykład:
- cynamon - który możemy kupić w postaci lasek oraz listków
- szafran
- czarny i czerwony pieprz
- liście curry
- papryka - słodka oraz (10 rodzajów!) papryczki chilli (w postaci proszku, granulek, warzyw świeżych lub suszonych w całości)
- imbir
- kardamon
- kolendra
- gałka muszkatołowa (bardzo charakterystyczny wygląd - owoc jest żółty i ma wielkość moreli, nasiono ma kolor brązowy i otoczone jest bruzdami). Na targach poza proszkiem, jaki znamy, jako dodatek do naszej kuchni, można nabyć również nasiona w całości.
- goździki
- ziele angielskie
- wanilia - bardzo popularna jest esencja waniliowa, która sprzedawana jest w różnych miejscach. Najdroższe buteleczki znaleźliśmy na terenach plantacji zlokalizowanej tuż przy słynnej i jednej z najczęściej fotografowanych na świecie plaż. Mowa o Arse Source d’Argent na klimatycznej wyspie La Digue.
Z pewnością atrakcją dla zainteresowanych wyglądem roślin, których owoce/nasiona znamy w większości pod postacią zmielonych na gładki proszek kolorowych przypraw, będzie wizyta w Jardin du Roi Spice Garden (Królewski Ogród Przypraw). Miejsce to znajduje się na głównej, największej wyspie i posiada bogatą kolekcję drzew i krzewów - szczegółowo oznakowaną na mapce, którą otrzymujemy po zakupie biletów.
Więcej na temat tego miejsca znajdziecie w jednym z kolejnych wpisów.
PEŁEN WACHLARZ DŻEMÓW
Owocowa obfitość przekłada się również na przetwórstwo dżemowe. Muszę przyznać, że dżemy jedzone na wyspach zajmują w moim osobistym rankingu jedne z najwyższych miejsc (a często testuję ten rodzaj jedzenia w różnych zakątkach świata).
Na Seszelach znalazłam więc kolejny powód do radości - dżemy produkowane są bowiem z większości dostępnych owoców - bananów (to zdecydowanie mój faworyt!), papai, cytrusów, mango czy bardziej egzotycznie brzmiących takich jak - gravioli czy czapetki malajskiej :)
Można je było kupić zarówno na straganach, jak i w marketach w stołecznej Victorii.
OWOCE PO RAZ TRZECI…
Tym razem jednak mowa będzie o owocach morza. To one bowiem są głównym składnikiem lokalnej diety. Łącznie z rybami naturalnie. Co prawda przejście się pomiędzy straganami rybnymi w ponad trzydziesto-stopniowym skwarze stojącego powietrza (świetnie zatrzymującego w miejscu rybie wonie) nie jest może najprzyjemniejszym doświadczeniem. Jednak świeże ryby przygotowane z dużą ilością różnorodnych przypraw, z delikatnymi owocowymi akcentami są przepyszne. To samo tyczy się owców morza (jeśli oczywiście jesteśmy ich wielbicielami, w tym przypadku zdania w naszym związku są podzielone ;) Krewetki podawane są np. w sosie curry z mleczkiem kokosowym. Ryby często łączy się z warzywami, zaostrzając smak czosnkiem i wieńcząc go dodatkiem wanilii czy imbiru. Na talerzach obok bardziej powszechnych przekąsek w postaci niezliczonych gatunków ryb i skorupiaków lądują również ośmiornice, kałamarnice czy barakudy.
A CO Z MIĘSEM?
Mięso na wyspach również znajdziemy, choć ustępuje ono pod względem ilości morskim dobrociom. Czasem w przydomowych ogródkach możemy spotkać kury, jednak typowych zwierząt, jakie znamy z Europy, nie uświadczymy wielu na rajskich wyspach. Większość mięsa jest importowana, a co za tym idzie - droga. Zresztą mając pod ręką płody oceanu, jest ono raczej sporadyczną potrawą na lokalnych stołach.
GDZIE SIĘ STOŁOWAĆ?
Wykwintne restauracje są domeną luksusowych kurortów, w których noclegi osiągają zawrotne kwoty (od kilku tysięcy złotych za dobę). Dwie podstawowe wady takiego rozwiązania to cena i często niedostępność tych miejsc dla osób spoza resortu (choć nie jest to regułą i część restauracji ma bardziej otwarty charakter.
Niemniej jednak, Seszele oferują też doskonałą formę, która umożliwia wystawienie kubków smakowych na lokalne dobrocie. Od naszych gospodarzy dowiedzieliśmy się o dużym rozpowszechnieniu lokali typu “take away” (na wynos). Często zdarza się, że nie mają nawet swojej nazwy własnej, a tylko i wyłącznie wymalowany od niechcenia i nierzadko płowiejący w afrykańskim słońcu szyld TAKE AWAY. Tutaj też spotkamy się z przystępnymi cenami - ponieważ są to punkty, w jakich stołują się miejscowi. Porcje są duże i składają się zwykle z wybranej sałatki, mięsa/ryb/owoców morza i ryżu/ziemniaków. Za solidną porcję zapakowaną w styropianowe pudełko zapłacimy równowartość 20-30 złotych.
W niektórych z tych miejsc pomimo nazwy (na wynos) znajdziemy też kilka stolików i krzesełek, choć my zwykle pakowaliśmy się na rowery (na wyspie la Digue) czy po prostu dreptaliśmy kawałek do najbliższej plaży i jedliśmy obiad nad brzegiem oceanu :)
Znacznie więcej znajdziemy na Seszelach mniejszych punktów gastronomicznych, małych pizzerii czy niewielkich kawiarni. Polecamy też rekonesans czy w naszej okolicy nie odbywa sie czasami lokalny festyn, na którym uświadczymy typowych miejscowych specjałów (łącznie z mięsem z rekina), orzeźwiających napoi oraz słodkich przekąsek. W 2013 roku udało nam się trafić na Festiwal Kuchni Kreolskiej zlokalizowany na głównej wyspie Mahé. Z kolei w 2017 roku wskoczyliśmy na lokalny festyn organizowany już po zmroku na wyspie Praslin. Wydarzeniom tym często towarzyszy lokalna muzyka i atmosfera luzu i odprężenia :)
Zdecydowanie polecamy również uroczą knajpkę Chez Jules, którą znajdziemy na “rowerowej” wyspie La Digue. Kawiarnia znajduje się prawie na samym końcu drogi niemal okrążającej wyspę. Zatrzymaliśmy się w niej po kilkudziesięciu minutach drałowania w pełnym, piekącym słońcu. Ochłonęliśmy w cieniu oraz dzięki soczystym owocom i pysznym lodom z mango i kokosa, gasząc pragnienie kawą. Lokal serwuje także zimne przekąski, sałatki i kanapki na ciepło. A wszystkim możemy delektować się z bezpośrednim widokiem na ocean, od którego oddziela nas wyłącznie wąska droga (na La Digue nie ma samochodów).
Innym sposobem na spróbowanie lokalnej kuchni jest też oczywiście stołowanie się z miejscowymi. My mieliśmy tę przyjemność być kilkukrotnie zaproszonymi na kolacje z naszymi gospodarzami i ich rodzinami oraz przyjaciółmi. O tym jednak będzie mowa przy innej okazji.
WODY, WODY DLA OCHŁODY!
Tropikalne cele podróży mogą stanowić spore wyzwanie dla gospodarki wodnej naszych organizmów. Szaleństwa w oceanie, przemierzanie kilometrów na rowerach, wyspiarski trekking to tylko niektóre z możliwych aktywności. Ba, w klimacie o wilgotności na poziomie 90% i średniej temperaturze 30 stopni - nawet zwykły spacer powoduje odwodnienie. Pamiętajmy więc o uzupełnianiu płynów.
Ze smaczniejszych napojów mogę polecić citronelle (francuska nazwa trawy cytrynowej, którą podawali nasi uroczy gospodarze na La Digue) - sprzedawana jest w pęczkach, ususzona. Ma charakterystyczny zapach (zwłaszcza jeśli potrzemy suche źdźbła) i smak. Do wieczornych kolacji była podawana z miodem i to jest dla mnie drugie po wodzie kokosowej, smakowe wspomnienie Seszeli.
Na wyspach, a konkretnie na głównej wyspie Mahé znajduje się również rodzima destylarnia rumu. Możemy tam skosztować wysokoprocentowych specjałów o unikalnych połączeniach smakowych. To temat na inny wpis, choć zdradzę tylko, że rum kokosowy smakuje naprawdę wyjątkowo.
Innym lokalnym “zakładem” jest fabryka i plantacja herbaty w jednym, której produktem flagowym jest oryginalna herbata waniliowa. Miejsce zlokalizowane jest u podnóży najwyżej góry na Seszelach - Morne Seychellois. Herbata sprzedawana jest w charakterystycznych biało-zielonych opakowania i stanowi dobry zakup prezentowy - niewielki i lekki.
Mam nadzieję, że znaleźliście wśród wymienionych smakołyków coś, czego sami chętnie byście skosztowali :)